Muzyka w filmie, kadry, budowanie napięcia, wielowątkowa historia to wszystko składa się na wysoką ocenę tego filmu. Dzieło z lat 60' czyli czasów gdzie filmy robiło się bez większej polityki, gdzie nie trzeba było filmu przesycać erotyką żeby się sprzedawał. Nazwanie Clinta w tym filmie jako "Dobry" to lekkie nadużycie. Chwilami wydawało mi się że oglądam film Quentina Tarantino.
Identyczne miałam odczucie! Quentin przesiąkł tym stylem. Co więcej, wyszło mu to na co najmniej wyśmienicie.