Debiutancki film Fassbindera. Mocno ukierunkowany na awangardę, otwarcie hołdujący dokonaniom Nowej Fali. Niemiec nie kryje się ze swymi inspiracjami, dedykacją na samym wstępie honorując Claude Chabrola, Éric Rohmera i Jean-Marie Strauba. Sam sposób narracji również zaczerpnięty został od przedstawicieli francuskiego nurtu, a małomówne, działające z zimną krwią postaci oprychów przywodzą na myśl bohaterów odgrywanych przez Alaina Delona. Późniejszy twórca "Strach zżerać duszę" zabarwia całość dużą dawką ironii, wyraźnie wskazując na pastiszowy charakter przedsięwzięcia. "Liebe ist kälter als der Tod" to ni mniej, ni więcej, jak zabawa formą, sprawna jak na debiutanta, choć jednocześnie przyznać muszę, że jak dla mnie stopień zmanierowania miejscami ocierał się o przesadę. Znać też z miejsca skromny budżet, mankamenty z niego wynikające paradoksalnie niwelują teatralne naleciałości Fassbindera jako reżysera, widoczne również w późniejszych jego dziełach. Intrygująca wprawka, pomimo pewnych mankamentów, nosząca już znamiona charakterystycznego stylu tego pracoholika.