Od średnich komedii, poprzez coraz lepsze role aż do ról co roku nominowanych do Oscara. Wow! Uwielbiam takie przypadki aktorów, po których nikt by się nie spodziewał dobrego grania (kiedyś Matthew McConaughey) aż do bycia na szczycie. Super!
Tylko że jeszcze 2 nominacje i Bradle zacznie cierpieć na "syndrom Leosia DiCaprio". Nominacja? Jasne, nie ma sprawy. Ale żeby dać Oscara to już nie bardzo :/
Nieźle się rozręcił, ale to świadczy o tym, że jest naprawdę niezły w tym co robi i stać go na wiele. Zawsze się wyróżniał na tle innych aktorów, z tym że nie dostawał odpowiednich ról. Teraz kiedy jest już znany i publiczność go zaakceptowała może przyjmować takie role jakie mu odpowiadają.
Tak, racja :) W sumie to Poradnik pozytywnego myslenia pokazał go od tej lepszej strony i wyniósł na szczyt. Ale fajnie, cieszę się. Dobrych aktorów nigdy za wiele :)
No tak, ale Kac Vegas to komedia, w dodatku nawet niespecjalnie ambitna. Miał farta, ze z komedii udało mu sie ładnie przeskoczyć do "kina poważnego" ;)
Miał farta, bo MIMO Kac Vegas, udało mu się zagrać w czymś porządnym. Zazwyczaj, kiedy już się człowiek wpisze w tak niemożliwego, ale kasowego gniota to już tak zostaje. Vide Ben Stiller czy Adam Sandler. Zapewne zarabiają kupę pieniędzy, ale artystycznie są na dnie. Inna sprawa, że może mają w nosie artyzm. I słusznie, nie samym artyzmem człowiek żyje.
Też prawda. Ogólnie nie ma nic złehgo, że jakiś aktor znajdzie swój kawałek kina i się go trzyma. Poza tym każdy ma inne ambicje. I predyspozycje nie raz też. Ale Cooper akurat nigdy aktorem komediowym nie był. A przynajmniej nie "rasowym" jak Jim Carrey czy Adam Sandler. Ale co mi się podoba - że próbując przejśc do poważniejszych ról, naprawdę mu sie to udało. I to z hukiem, bo wylądował od razu w pierwszej lidze Hollywood. I nie darmo, bo talentu dramatycznego mu naprawdę nie brak.
Matthew to akurat zaczynal dobrze, potem skoczyl na komedie romantczne i wrócił do powazniejszego grania ;p
Nie znam jego części kariery pochodzącej z lat 90-tych, utrwalił mi się jako "ten z kaloryferem z komedii".
Oj tak, przyzwoicie zagrał w Czasie zabijania. A potem się lekko... Rozjechał :D chociaż mówcie sobie, co chcecie, uwielbiam Jak stracić chłopaka w 10 dni i wali mnie, że to tylko durna komedia romantyczna :D
No trochę się zapędziłaś.
Przede wszystkim nominacje do "American Hustle" i zwłaszcza "American Sniper" zawdzięcza bardziej swojej popularności, aniżeli faktycznej szansy na Oscara. Nie piszę tego z subiektywnego punktu widzenia, bo obie role w porządku, ale wystarczy spojrzeć na najbardziej wiarygodny prognostyk przedoscarowy, a więc nagrody SAG. Nominacje w tym wypadku otrzymał jedynie za "Silver Linings Playbook". Bez nom. do SAG, nom. do Oscara jest zaskoczeniem, a już wygrana ogromną sensacją, zdarzającą się wybitnie rzadko. W 2013 wiadomo bezdyskusyjnym faworytem był Jared Leto, w 2014 Eddie Redmayne. Czy zasłużenie, nie ma to znaczenia, bo nie my o tym decydujemy, ale okoliczności przed samą galą oscarową wskazywały na to, że szans Cooper nie będzie mieć żadnych. To jedna sprawa.
Druga: co to jest syndrom DiCaprio, bo chyba źle go rozumiesz. Czy to już każdy aktor, który ma więcej niż dwie nominacje? Bo wystarczy się zainteresować i w historii takich przypadków było dużo więcej. Zresztą sam nie rozumiem fenomenu DiCaprio, jako tego najbardziej "pokrzywdzonego". Gość dostał Oscara w wieku 40 lat. Wciąż jest bardzo młody, więc nie bardzo wiem skąd te rozumowanie, że go skrzywdzili. Spójrzmy ile na swojego pierwszego Oscara czekali wybitni aktorzy: Pacino (53 lat), Nicholson (39), Bogart (53), Hopkins (55), Dustin Hoffman (43), Peck (47), Hackman (42), Freeman (68), Spacey (37), Hanks (38), Washington (36), Crowe (37), P.S. Hoffman (39), Pesci (48), Penn (44) i dziesiątki innych.
Nie wspominając ile fantastycznych aktorów, starszych od DiCaprio wciąż nie ma na koncie statuetki: McQueen, Phoenix, Norton, Pitt, Cruise, Oldman, Murray itd. Redford gdyby się nie wziął za reżyserię, to Oscara nigdy by nie zgarnął. Legendarny Newman wpierw doczekał się honorowego po 60 latach, a dopiero potem pierwszego za jakąś konkretną rolę.
Internet rozdmuchał i już biedny DiCaprio, a do poszkodowanego naprawdę przecholernie mu daleko. A władanie do tego grona zawczasu Coopera to w ogóle jakiś wyższy level absurdu. Gość w poważne kino bawi się dopiero od trzech lat. Już pomijając dość wyraźny znak, że kiedyś o Oscara było zdecydowanie trudniej, dziś to przede wszystkim marketing i popularność. Polecam się zainteresować przedoscarowym wyścigiem.
Zgadzam się ze wszystkim. Na obronę moge tylko dodać, że post wyżej pochodzi sprzed 1,5 roku i inaczej na to patrzyłam. Nie mniej Cooperowi talentu nie odmawiam, choć rzeczywiście miał farta, że wpadł do szufladki aktorów zauważonych przez Akademię i przeciętnie szansę na nominacje za dobrą rolę ma wyższe niż np. cześciej pomijany Phoenix.
Ah jest swietny, i jest bardzo dobrym aktorem
Na starosc jego uroda zyskala pewna nute wyrafinowania
Jest duzo przystojniejszy i wyglada ciekawiej
Jest bardzo dobrym aktorem, ale szczerze wolałabym,żeby nie dostawał tych nominacji co roku. Jest teraz "na topie" i "musi" dostać nominacje do Oscara co roku. Nie ważne, że nie są to wyżyny jego umiejętności aktorskich. Obawiam się, że podzieli los Jennifer Lawrance. Zacznie grywać w średnich filmach lub wysokobudżetowych filmach i zmarnuje się jego talent.
racja, no nie? Cicho o nim naprawde dość długo. Nie może dostać dobrej roboty czy po prostu klapnął na laurach?
Nie wierzę Bradleyowi.
Moim zdaniem nie potrafi się wcielić w rolę. Może i Gra Ale nie jego oczy. Zawsze są puste i nie 'pokazują' emocji. Nudy.
Nie wiem skąd taka wysoka ocena jego gry aktorskiej..
Niedługo ta jego kariera może być jeszcze piękniejsza, bo niektórzy mu wróżą Oscara za "Narodziny gwiazdy" w kategorii aktorskiej, a jeszcze może dostać nominację za reżyserię i film...
Też mam nadzieję, że nie wygra Oscara w tej kategorii, bo Joaquin Phoenix, James Franco czy Ralph Fiennes do dziś nie mają Oscara, a on ma go dostać? Wolne żarty! Dobrze, że jeszcze Christian Bale, Clint Eastwood czy nawet Ethan Hawke mają szansę mu zaszkodzić ^^ Najbardziej to bym chciał, aby Eastwood wreszcie dostał aktorskiego Oscara na najbliższym rozdaniu.
i genialnie odegrana rola, piękny głos i fantastycznie wczucie się w rolę, nawet na pokazach premierowych widziałam echo Maina, nalana czerwona twarz. Gaga bardzo utalentowana, brawa za autentyzm i brak kompleksow, ale uważam, że z nich dwojga to Cooper powinien otrzymać nagrodę. Trzymam kciuki.
Zgadzam się z Twoim zdaniem. Podobnie szedł Leo DioCaprio. Od B- movies poprzez kicze komercyjne do coraz bardziej poważnych i dojrzałych ról aż do oskara.
Po zobaczeniu Green Book już wiem, że SORRY Bradley, ale tym razem znowu Oscar przejdzie koło nosa i zgarnie go Viggo Mortensen! Zasłużenie.
A ja od początku wiedziałem, że go zdobędzie Rami Malek za Bohemian Rhapsody. Viggo Mortensen znowu musi poczekać.